gumka
Dołączył: 16 Wrz 2008
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ASGeG Warszawa
|
Wysłany: Śro 21:20, 17 Wrz 2008 Temat postu: Opowiadanie - Taktyka cz 3 |
|
|
Taktyka 3 – Skutki Wojskowej Fali
Opowiastka literacka, przedstawiająca skutki fali wojskowej względem nawiedzonych jednostek ludzkich, nie rozumianych przez tych co rozumieć powinni, a rządzących w armii, jak na prywatnym folwarku.
Opowiadanie przedstawia sytuację hipotetyczną i wszelka zbieżność sytuacji jest przypadkowa.
Przykucasz na jakiś złomie, wolno i z namaszczeniem paląc papierosa, zsuwasz kask i lekko rzucasz go pod nogi. przychodzi czas na refleksje. Trzech zabitych ! Kurwa, To zbyt duża cena za te parę konserw. Cóż, mogło być gorzej, przynajmniej tak się zapowiadało. Wojsko świeże. nigdy nie było w prawdziwej akcji, sami ochotnicy z różnych jednostek – taki jebany eksperyment „psychicznych” ze sztabu.
Poprzedni Ich dowódca nie wytrzymał emocjonalnie – był z nakazu, typowy trep, wymagał więcej od innych niż od siebie samego, grał pozory i podlizywał się przełożonym, a jak co do czego to próbował się wymigać z pierwszej lini. Te jego palniecie w łeb, to próba okaleczenia. Chciał inteligentnie zamarkować wypadek podczas czyszczenia broni, lecz przedobrzył cwaniaczek i zszedł jako sztywniak w torbie foliowej. Głupota ludzka nie zna granic !!!
Nigdy byś się nie zgodził na dowodzenie tymi gówniarzami, gdybyś nie myślał jak Oni. Chłopcy chcieli się wyrwać z życia koszarowego, nie chcieli mieć przerwy w życiorysie jak inni co służbę w armii traktowali jako karę losu. Dla nich wojsko to ciekawa i pouczająca przygoda a nie ciągłe sprzątanie oraz usługiwanie starym falowcom. I jeszcze do tego wielki bezsens rządów podoficerów, którzy raczej przyszli do pracy w Armii niż by w niej służyć. Zero zrozumienia istoty sprawy. Zero powołania !
Twoje wojsko to zbieranina „nie obciętych Kotów” z różnych jednostek, z lotnictwa, artylerii, piechoty, wojsk pancernych i itp. Staż tez mieli różny. Od unitarki po 1,5 roku służby. Łączy ich jedno – mają smykałkę do zabawy w wojsko i zbuntowali się Fali, co było nie lada problemem dla podoficerów – rozwalało to Im prywatne życie. Oficerowie widząc bajzel i niezdrowe zachowanie starszego rocznika, zmuszali podoficerów do poświęcania więcej czasu i większego zaangażowania w życie wojska.
A Oni przecież mieli rodziny, domy, prywatne sprawy, zajęcia, i zegarki które pokazując godz. 14.00, nakazywały koniec pracy, bez względu czy się miało służbę czy tez nie – resztę załatwiała „fala”. Był jeszcze inny czynnik zachowania podoficerów, traktowali armię jako tzw darmowy sklep a żołnierzy jako darmową silę roboczą i wspólna „sztama” z starszym rocznikiem była wskazana by zostało wszystko w rodzinie.
Więc taka „czarna owca” która traktowała wojsko na poważnie, była poważnym zagrożeniem. Stąd częste przypadki znęcania się psychicznego i fizycznego mające na celu złamania takiego zbuntowanego delikwenta, by się dostosował.
Ciekawostką było to że, oficerowie bardziej cenili takich zbuntowanych młodych, ponieważ entuzjazm do zadań wojskowych tych ostatnich, pomagał oficerom w szkoleniu wojska i nadawał sens Ich życiowej pasji, jaką była Armia. Często słyszało się w śród Nich że, „z młodym wojskiem można konie kraść, a ze starym to tylko zdechnąć„.
Oczywiście Stare Wojsko z Podoficerami, robili wszystko by temu zaradzić i tworzył się jeszcze większy burdel w jednostce. Dla tego w głowach sztabowców ( którzy również cenili sobie spokojne życie ) pojawił się pomysł by wykorzystać ów zapał tzw. zbuntowanych, rzucając Ich na pierwszą linię, a tym samym pozbyć się problemów związanych z ciągłym monitoringem stosunków międzyludzkich w Wojsku.
Do tego jeszcze dochodził strach przed utratą „ciepłego stołka”, ponieważ media szukając ciekawego tematu, nagłaśniały skutki „fali” w Armii, co objawiało się dużą ilością artykułów mówiących o samobójstwach i ucieczkach młodych żołnierzy z jednostek. Co znowuż powodowało tzw reakcję zwrotną, czyli Naczelne dowództwo po najmniejszej lini oporu, szukało kozła ofiarnego i itd. No i wszyscy po kolei dostawali w dupę ! A kto lubi dostawać w nią ?!
Zebrano więc grupę „królików” doświadczalnych i w myśl zasady : „chcecie pobawić się w wojaczkę ? to proszę bardzo, macie wojaczkę i rzygajcie nią” i po kilku tygodniowym zgrupowaniu tej grupy na poligonie, gdzie pokazano Im pobieżnie, różne techniki i sposoby walki oraz wachlarz środków, rzucono na głęboką wodę.
Twój odział to właśnie takie króliki doświadczalne, całkowicie zielone dupki z entuzjazm wojennej przygody. A ty baran, nimi dowodzisz, bo byłeś na tyle głupi że, się podjąłeś tego ! Inną sprawo jest iż. Ciebie w ten sam sposób chciano też się pozbyć, ponieważ „Armia czasu pokoju”, nie lubi ludzi z inicjatywą ! No i teraz masz skutki, było szesnastu, pierwsza impreza i jest trzynastu ! Myślisz, początki są zawsze trudne, łapią już bluesa, jeszcze trochę a równie dobrzy będą jak Marines – Twoja już w tym głowa !
Te rozmyślania przerywa gwizd Witka – coś się dzieje na szosie. Wstajesz, bierzesz kask i wyglądasz w kierunku pola. Szosą jechała kolumna kilkunastu transporterów i ciężarówek. Twój wzrok przykuły trzy pojazdy pomalowane na biało. Kurwa mać, pomyślałeś – jebane białasy z ONZetu. Były to dwa Bradleye i Land Rover z Brytyjskiej Misji. Zaraz zaczną się pytania i uwagi że, za dużo trupów że, zwłoki nie uprzątnięte, ze wioska zdemolowana, że jesteśmy gorzej niż bandyci bo jeńców nie mamy i zero cywilów. A cholera jak ma być na wojnie, zwłaszcza takiej gdzie npl to nie tylko wojsko regularne ale i tubylcy ? Co My kurwa siostry miłosierdzia lub armia zbawienia ? I tak nastawiamy dupę za politykę Ich rządów, chcieli mieć spokój w regionie ? Chcieli , żeby Amerykańskie i Europejskie firmy oraz Koncerny mogły spokojnie robić tu biznes - no to maja !? Najwyżej pierdolniesz któregoś białasa jak ci się będzie naprzykrzał, a potem powiesz że to snajper npla – myślisz w złości – ale wiesz że to nie realne.
Kolumna wjechała do wioski, z pułkowych ciężarówek i transporterów wyskakuje wiara. zaczynają buszować po majdanie. Oglądają porzucony sprzęt npla, ustawiają wóz radiowy, anteny, Zajmują co w lepszym stanie budynki, stawiają działka p-plot i ciężkie moździerze – kurcze jak na swoim !
Zauważyli moździerze npla obsadzone przez Twoich. Jakiś oficerek „małolat” z kilkoma tam idzie, rozmawia z Korzeniem, ten pokazuje w Twoim kierunku, Kurwa, Gnój idzie do Ciebie. Rzucasz niedopałek kolejnego papierosa, zakładasz kask, poprawiasz oporządzenie.
- Pan jest dowódcą tego oddziału – Gość w stopniu Kapitana, zwraca się do Ciebie
- Tak jest - odpowiadasz z lekkim lekceważeniem jak na „doświadczonego frontowca” przystało, niech wie gnój z kim ma do czynienia, On pewnie jeszcze prochu nie wąchał – To moi ludzie. Szkolny pluton zwiadu 11 kompani.
- Aaa, To Wy żeście tam na polu rozrabiali - raczej stwierdził niż zapytał tonem uznania, Może gnój taki zły nie jest, pomyślałeś.
- Tak wyszło Panie Kapitanie – odpowiedziałeś, używając jego stopnia by pokazać Mu iż, doceniasz jego uznanie.
- Potrzebne wam te „rury”, Poruczniku ? Są całkiem nowe, mogą Nam się przydać, a jak rozumiem Wy jako zwiad, raczej nie lubicie zbytecznego złomu na karku ? Nam się z pewnością przydadzą. – uderzył cię zwrot Poruczniku, nie miałeś dystynkcji a On uznał cię pewnie za oficera bo miałeś na sobie w większości , nie typowy ekwipunek pochodzący z innych armii niż ta. Podobnie , zresztą jak u Niego.
- Może Pan je zabrać, My tylko tak na wszelki wypadek, jakby gospodarze chcieli tu wrócić.
Ton i sposób z jakim z Tobą rozmawiał, spowodował iż, bardziej się temu Gościowi przyjrzałeś,. Mundurek czyściutki, dopasowany, amerykańska kamizelka kuloodporna, tak jak Twoja, Skorpion przewieszony przez plecy, na pasie parę zasobników – tez amerykańskich ( jak u Ciebie ) i standartowa Beretta US Army, w kaburze na udzie ( również jak u ciebie, tylko że, Ty, SigSauera w niej ). Twarz dziecina, opalona, lekki wąs w stylu brytyjskim, łeb ogolony po amerykańsku, beret ciemno zielony, pieczołowicie uformowany. Kapitanek, chyba nie jest taki zielony jak go oceniałeś na początku, coś w nim jest takiego, co wzbudza swojski, frontowy, klimat.
- Dzięki, nie chciałem bez pytania. To wasze trofeum – Kapitan odpowiedział, podał rękę i odszedł do swoich, nakazując Im gestem ręki przejecie moździerzy.
Twoi powoli zaczynają zbierać się koło ciebie, Witka , Wróbla i Scyzora zmienili nowo przybyli. Rozstawili nowe posterunki – było Ich więcej a i musieli dobrze zabezpieczyć wioskę ponieważ Sztab pułku tu się instalował, no i lasy pełne były jeszcze niedobitków npla. Zaczęło przybywać więcej pojazdów i żołnierzy. część transporterów z piechotą, pojechała w dolinę by wesprzeć walczące odziały. Kapitanek z moździerzami również tam pojechał. Sytuacja się normuje. słychać odgłosy walki na wzgórzach i kanonadę broni maszynowej przerywanej eksplozjami i strzałami dział oraz wszelkiej maści działek w dole dolinki, tam gdzie skraj miasta, rzeka i mosty. Dolina Nasza lecz przyczółka jeszcze nie mamy – bitwa trwa.
- Te, blondas – zwracasz się do Nordyka – jak ręka ?
- spoko - odpowiedział, spoglądając tępo na zakrwawiony, nieporadnie zawinięty bandaż.
- Ktoś jeszcze jest sieknięty ? – zapytałeś pozostałych rozglądając się i lustrując każdego z Nich.
Po za Tobą i Nordykiem, nikt nie był nawet draśnięty, kiwasz głową na Nordyka i idziecie do punkty sanitarnego, niech łapiduchy zapracują na żołd.
- Chodź, reszta tu zostaje, uzupełnijcie zapasy i skołujcie coś do żarcia i do picia. A jak ktoś się będzie was czepiał, to odsyłajcie go do Mnie. Ja Go już wyprostuje.
Ostatnie zdania właściwie były niepotrzebne, Wygląd waszych rozchełstanych mundurów i zakurzone twarze ze śladami spływającego potu, oraz duża ilość zdobycznych RGP rozrzucona pod Waszymi nogami, wzbudzała respekt i szacunek nowo przybyłych. Woleli się trzymać od Was z daleka, kadra również – przejeżdżali przecież przez pobojowisko tam na szosie i w domyśle kojarzyli Was z tym co widzieli.
Po wizycie w sanitarce gdzie fachowo Ciebie i Nordyka, bez słowa opatrzyli i zbędnych pytań ( oni też widzieli pobojowisko i tez kojarzyli Was z Nim ), kazałeś Nordykowi wracać do Swoich, a sam poszedłeś do sztabu zapytać się, co dalej macie robić. Nie mogłeś dopuścić by być z daleka od swojej kompani kiedy ona na pierwszej lini, To demoralizuje ludzi, a ponadto pułk to jednak Obcy ludzie i ktoś bez wyobraźni, może Was przejąć do zadań nie koniecznie związanych z wojowaniem.
Sztab zainstalował się w najmniej zrujnowanej stodole w środku wioski, Z racji braku wokół niej złomu Npla, rowerzyści raczej ją oszczędzili i nie rozpierdolili z kretesem, czego nie można było powiedzieć o zabudowaniach na skraju.
Wchodząc do niej, od razu natrafiasz na białasów, Kurwa – cicho ci się wyrwało, aż przystanełeś. Oni też jakby zaskoczeni, lecz z zaciekawieniem przyglądają Ci się, Widza w jakim stanie jest Twój ubiór. Dwóch postawnych oficerów w białych kaskach i w bliżej nieokreślonych mundurach, Ignorujesz Ich. Zaczynasz się rozglądać szukając jakieś znajomej Twarzy lub kogoś z Dowództwa, kogo znasz i mógłbyś się zapytać o dalsze rozkazy. Ktoś za tobą wchodzi do stodoły i słyszysz czując rekę na ramieniu.
- Ooo, jest nasz Gieroj ze zwiadu
Szybko się odwracasz i sztywniejesz w zasadniczej pozycji. To d-ca pułku, pełny pułkownik.
- spocznij, Synku – rzuca nie pierwszej już młodości Gość w polowym mundurze z naszywkami pułkownika – widziałem Wasze dzieło, dobra robota dzieciaku. Trochę narozrabialiście, już myślałem że, zaskoczenie szlag trafił, lecz nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, wyciągnąłeś Ich z tej wioski. Przykro mi z powodu tych trzech zabitych, jak ludzie ?
- Panie Pułkowniku to nie my, to śmigłowce, My tylko dwa czołgi, może trzy i trochę piechoty – zaczynasz plątać się w odpowiedziach, nie przypuszczałeś że, Twoja obrona młodniaka stanie się hitem dnia ! – Gdyby nie zdobyczne granatniki, to byśmy stamtąd spierdalali jak zające przed nagonką – ochłonięty pierwszym wrażeniem odważasz się na przekorny humor. Znasz starego, To On ,osobiście namówił Cię na dowodzenie tym doświadczalnym plutonem. To równy Gość, chociaż wychowany w Moskiewskiej Akademii Wojskowej, weteran był doradcą czerwonych w Laosie.
- Nie pierdol mi tu farmazon cwaniaczku, wiem wszystko, nawet o BRdeMach na łące. Twój Szyper z Waszego powodu, teraz nadęty jak Balon, biega z giwero po dolinie. Chcę Ci dorównać.- tu spogląda znacząco na Gości z ONZetu i dodaje z lekkim uśmiechem – i nie tyko dlatego, oj, synku, głośno się o Was zrobiło !
Stoisz jak słup soli, nie wiesz co powiedzieć, znaczące spojrzenie pułkownika na Białasów, daje Ci do myślenia. Co jest grane, o co ten cały szum, czyżby ONZetowcy mieli pretensje o te parę rozbitych konserw, o to że, nie próbowałeś delikatniej, bez wyrżnięcia całej kompani Npla co cię atakowała tam w młodniku ? Ten natłok myśli przerywa głos pułkownika
- Panowie z Misji Brytyjskiej Chcieli by Ci zadać parę pytań – prawie nogi się pod tobą ugięły, Po jako Cholerę pchałeś się po te jebane rozkazy, trza było od razu spierdalać z chłopakami w dolinę i szukać Szypra. Dołączyć do kompani, tam Twoje miejsce.
Pułkownik odwrócił się na chwilę, zawołał jakiś oficerków by coś przynieśli i płynną angielszczyzną zwrócił się do Gości z ONZetu. Lecz gdy zaczął, po pierwszym słowie, Białasy mu przerwały po Polsku... Zaskoczenie na Twarzy starego, oficerów którzy właśnie przynieśli jakieś mapy i oczywiście Twojej – Kurwa co tu jest grane, Oni szczekają po naszemu i to całkiem nie źle – co to za maskarada ?
- Pułkowniku to nie oficjalna rozmowa – zaczął jeden w stopniu majora, z silnym akcentem, ale nie brytyjskim – możemy gdzieś na stronie ?
- Doobrze, Majorze – odpowiedział jeszcze bardziej zdziwiony Stary, lecz widać było iż, w głosie jego brzmiało zaciekawienie – wyjdźmy na podwórze.
- Chodźmy do naszego Bradleya, tam będzie lepiej.
- Ok, Chodźmy
Z tyłu za stodołą stały Ich pojazdy, paru żołnierzy w białych kaskach i białych narękawnikach oraz fartuszkach założonych jak meksykańskie pancho, stało przy nich. Kilku siedziało w otwartych włazach transporterów, reszta krzątała się wokół. Podeszliśmy bez słowa do środkowego pojazdu. Major coś rzucił po angielsku do żołnierzy, dziwny angielski – pomyślałeś – i dziwni ci ich żołnierze. Napakowane dryblasy o kanciastych twarzach zbirów.
Białe wojsko w moment opuściło Bradleya. Ta ich zwinność i ruchy, nieodparcie skojarzyły Ci się z Bojowymi Robotami a nie z barankami pokoju. Coraz bardziej zaczynało Cię to ciekawić, spoglądasz na pułkownika, On też chyba to zauważył, widać to było po jego Minie że, coś tu nie tak.
Wchodzimy do środka, Kurwa, w takich warunkach to można sobie powojować – rozkoszujesz się wyposażeniem, wygodą i przestrzenią – to nie nasze rosyjskie zafajdane zabawki – przydał by się taki dla zwiadu, chłopaki by się ucieszyli.
- Panowie – zaczął Major – to co tu będzie powiedziane, zostaje między nami – obaj z Pułkownikiem ze zrozumieniem kiwnęliście głowami – jesteśmy oficjalnie Brytyjską Misją pokojową z mandatu ONZ – ciągnął po pauzie, dalej Major – i nikt nie może nawet podejrzewać kim naprawdę jesteśmy.
Zapadła cisza, Pułkownik i Ty z ciekawością czekacie na dalszy ciąg. Nikt nie przerywa.
- Jesteśmy z 11 dywizji Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, to tylko kamuflaż i również jak Wy, w dupie mamy politykę ONZetu. – obaj z pułkownikiem spojrzeliśmy po sobie, robi się coraz ciekawiej – Jesteśmy tu po to – kontynuował major jak na wykładzie taktyki – by chronić interesy Ameryki i potrzebujemy gości z głową oraz z wyobraźnią, by zrealizować to, po co tu nas wysłano. Nie możemy działać oficjalnie jako US Army, bo Nas tu nie ma ! A pod znakiem ONZ nie wypada prowadzić działań militarnych, lecz musieliśmy jakoś się tu dostać, więc stąd nasze uniformy. Chcę jeszcze dodać iż, - ciągnął swą przemowę farbowany Marines - nasz pobyt tutaj jest za wiedzą i zgodą, niektórych wysokich urzędników ONZetu. Działamy prawie legalnie i nie jest to jakaś prywatna wojna Naszego Rządu.
- No dobra – wtrącił się twój Pułkownik – a co do tego mamy My, a zwłaszcza ten dzieciak ? – kiwnął głową w moim kierunku, co Ciebie trochę obruszyło, zwłaszcza słowo „dzieciak” – To Wasza polityka, „róbta co chceta”, Dobrze że o tym mi mówicie lecz nadal nie rozumiem – zakończył Stary, ja tez w myślach dodałeś.
- Już wyjaśniam – wtrącił się też po polsku, i to w lepszym wydaniu niż poprzedni mówca, siedzący cicho do tej pory, gość z naszywkami porucznika. – Wasz npl. wspierany jest przez byłych specjalistów rosyjskich – a to ci nowina, pomyślałeś z rozbawieniem – każdy to wie, żadna tajemnica – dodał spoglądając się na ciebie, tak jakby czytał w twoich myślach, cholera – lecz nie tylko, ok 42 kilometry na południowy zachód, za miastem stworzyli oni szkolny ośrodek dla międzynarodowych terrorystów. – to już nowina, stwierdziłeś w myślach, i ponownie zauważyłeś wzrok porucznika Marines, skupiony na Twojej Osobie, kurwa, pomyślałeś, jasnowidz czy co ? – właśnie to nas interesuje. Zwłaszcza iż, szkoleni tam są ludzie z zakresu środków chemicznych i jądrowych. Słyszeliście chyba o brudnej bombie ?. Ośrodek posiada spore magazyny, rampę kolejową, dobrze wyposażone laboratorium i polowe lotnisko, zdolne obsłużyć nawet Rusłana oraz naszego Galaxa, Stamtąd tez idą transporty zaopatrzenia na pierwszą linię. Chociaż Rosja oficjalnie nie popiera tego kraju, to jednak jest to dla niej dobry Biznes i mają gdzieś monity Naszego Rządu oraz Rady Bezpieczeństwa ONZ. Tłumacząc iż. też wykonują tu misję pokojową. A to jest gówno prawda.
- Do rzeczy – rzucił pułkownik – wojna nie może czekać, już zaspokoiłem swoją ciekawość, lecz nadal nie rozu...
- To proste – przerwał mu bez ceremonialnie porucznik Marines – chcemy tego człowieka z jego ludźmi – tu wskazał ręką Twoją osobę – pokazał już że, myśli z wojskową wyobraźnią, wiemy też o „Waszym eksperymencie”. A że, działamy w pasie Polskiej dywizji, musimy Być Polakami i przyda nam się taki zespół entuzjastów rodem ze starej Ojczyzny..
To Was Zaskoczyło. Pułkownik aż otworzył usta, spojrzał na ciebie, to na Farbowanych Marines. Przez dłuższą chwile przyglądał Im się uważnie w milczeniu, jakby oczekując że to żart jakiś, i po krótkim namyśle powiedział
- teraz rozumiem wasz Polski, reszta waszych też tak ?
- Tak – tym razem odparł major – wszyscy są polskiego pochodzenia i znają przyzwoicie język i zwyczaje – uśmiechnął się – musimy zachować pozory, Pan rozumie.
- Rozumiem iż, mam nie informować swoich przełożonych – stwierdził raczej niż zapytał Stary
- Ci co powinni wiedzieć, wiedza – odparł Major – reszta należy do Pana
Zapanowała chwila ciszy, Twój pułkownik coś ważył w myślach i zdecydowanie oświadczył
- Dobra bierzcie Ich – tu położył Ci po Ojcowsku rękę na ramieniu i dodał, podobnym tonem do Ciebie – Ty się chyba w czepku urodziłeś, nic lepszego na tej wojnie nie mogło Cię spotkać, ledwo poczułeś smak prochu a już Psy Wojny uznali Cię za Swojego, jest wasz – rzucił do Bialasów i zapytał – coś jeszcze o czym powinienem wiedzieć ?
- Nie, to wystarczy – powiedział znowu bezceremonialnie porucznik, a potem dodał żartobliwie, lecz z nutką pozytywnej złośliwości - Mam nadzieje ze, pamięć ma Pan Pułkownik wybiórczą i o wojnie pan nie zapomniał, w przeciwieństwie co do treści tej rozmowy ?
- Jakiej rozmowy, Panowie Pacyfiści ? – odgryzł się z uśmiechem Stary i otworzył właz desantowy Bradleya, a na odchodnym, odwrócił się i rzekł – miło było spotkać Gości na poziomie z ... ONZetu, postarajcie się oddać mi potem, tego lewusa w całości, powodzenia ! – puścił oko i zamknął Właz,
Zostaliście Sami. Dwóch oficerów z US Marines i Ty, świeżo upieczony weteran wojenny, kandydat mimo woli do Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych Ameryki – ale kurwa numer, dech ci zaparło i głupia myśl przemkła po twojej głowie -ja nawet, cholera jasna, pływać nie umiem, a potem mając na myśli Swoich platfusów - patałachy się ucieszą, zleją się chyba - pomyślałeś z nie dowierzanym zachwytem – pierwszy dzień walki a już Świat Ich docenił !
Warto było być nawiedzonym wojskowym oszołomem – coś jakby ..., buława w plecaku ... -- jak to mawiał pewien Cesarz ?!
( Cykl „Taktyka” - wszelkie prawa autorskie – zastrzeżone.
Copyright © 2005 by Tomasz W.Jefimow nick Gumka )
e-mail: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|